Całuję delikatnie bark Louisa, kiedy rozczesuję jego potargane włosy. Patrzę na jego wystające łopatki, które nie powinny takie być, nie powinny aż tak rzucać się w oczy. Podobnie jak żebra, które mógłbym policzyć stojąc kilka metrów przed nim. Jego lekko zaokrąglony brzuszek, który kiedyś tak uwielbiałem po prostu zniknął. Louis znika, z każdym dniem inna część jego ciała rozpada się jak pęknięte szkło. Jego kości policzkowe stają się coraz bardziej widoczne, a oczy podkrążone.
Patrzę na szczotkę, widząc na niej zbyt dużo powyrywanych włosów.
- Widzisz? - pyta cicho Louis, spuszczając głowę. - Właśnie tak wygląda umieranie. Kiedyś zastanawiało cie, jak to będzie wyglądać, jaki będę ja. Proszę, masz odpowiedź.
- Louis... - wzdycham, opierając głowe o bark chłopaka.
- Proszę, nie mów, że będzie dobrze, bo nic nie będzie dobrze. - Brunet ściera łze spływającą po jego policzku. - Nie rób sobię nadziei, że wyzdowieję, bo tak nie będzie.
- Wiem, Lou - mówię, zgodnie z prawdą. On nie wyzdowieje. To boli, ale niestety taka jest szara rzeczywistość, z którą muszę się pogodzić, ale nadal nie mogę.
- Tak bardzo cie kocham, z całego serca, które niedługo przestanie bić - szepcze, a ja składam pocałunek na jego szyi.
- Też cie kocham, najbardziej na świecie.
- Mam do ciebie jedną prośbę - mówi, odwracając się w moją stronę. Bierze moje dłonie w swoje, przysuwając się bliżej. - Nie zapomnij o mnie. Proszę, pamiętaj, że kiedyś istniałem, bo tak cholernie boję się zapomnienia.
- Nigdy o tobie nie zapomnę, Lou, obiecuję. - Biorę go w ramiona i przytulam delikatnie, jakbym bał się, że mogę go połamać. - O takich ludziach się nie zapomina.
***
To niesamowite, jak bardzo mądre i pouczające jest życie. To nieprawdopodobne, że stawia nam na drodze tyle zagadek, ale nie oczekuje rozwiązania i to tylko nasza wola, czy zechcemy je rozwiązać. Czasem zastanawiam się, czy choroba Louisa nie była zaplanowana. Co, jeśli to jakaś lekcja albo ten ktoś na górze próbuje mi coś udowodnić? Jeśli chciałeś sprawić, bym cierpiał to gratulacje, bo udało ci się. Udało ci się mnie w jakiś sposób zabić. Możesz być z siebie dumny.
Cały czas zastanawia mnie jedna rzecz: po co się rodzimy, skoro i tak umrzemy? To nie ma sensu. W sumie każdy z nas umiera już w środku życia, ale nie zdaje sobie z tego sprawy. Tak naprawdę w życiu jest więcej bólu niż szczęścia. Można wywnioskować to po tym, ile razy płaczemy ze smutku, a ile ze szczęścia.
Przez to wszystko zyskałem jakiś filozoficzny pogląd na świat. Nieprawdopodobne, jak dwa miesiące mogą zmienić człowieka w szklaną postać, tak delikatną, że nawet strach jej dotykać. Nie jestem już tym samym Harrym, a za kilka tygodni nie będę wcale Harrym, bo nie dam rady być tą samą osobą bez Louisa. Ten chłopak jest wszystkim, co mam. Może to głupie, ale tak jest.
Może lepiej, gdyby odszedł tak niespodziewanie? Bo czekanie na jego śmierć jest jeszcze gorsze od tego całego umierania.
Siadam na kanapie, patrząc na śpiącego obok Łatka. Kiedy Louis odejdzie, on będzie jedną z pamiątek po nim. Będę brał go na ręce, patrzył w jego niebieskie oczka i żałował, że nie widzę w nich odbicia mnie i Louisa, który kładzie głowę na moim barku i uśmiecha się niewinnie.
- Harry? - Louis, cały owinięty kocem staje w przejściu z korytarza do salonu, patrząc na mnie smutno.
- Coś się stało? - pytam, podchodząc do chłopaka.
- Nie, tylko... - urywa, spuszczając głowe. Łapię za jego podbródek, unosząc go delikatnie do góry.
- Loulou, co się dzieje? - pytam cicho.
- Lista - mówi, wyjmując z kieszeni spodni kartke i podaje mi ją niepewnie. Patrzę na kawałek papieru, gdzie skreślone zostało już dziewięć punktów. - Zostały cztery. Właściwie to jeden do zrobienia teraz. Zasadzimy drzewo?
Ósmy punkt na liście Louisa brzmi "Zasadzić drzewo w ogródku". Dość dziwne marzenie, ale czemu by tego nie zrobić?
- Więc trzeba pojechać do sklepu po jakieś drzwko - stwierdzam. - Jedziemy?
- Za kilka minut będę gotowy. Czekaj na mnie w samochodzie. - Śmieję się pod nosem, kręcąc głową na tą uwielbianą przeze mnie spontaniczność Louisa. Ten chłopak ma w sobie coś niezwykłego, za czym świat jeszcze zatęskni.
***
- Bierzemy? - pytam, wskazując na małą sadzonkę, która prezentowała się dość dobrze.
- Bierzemy! - Louis kiwa głową, biorąc w dłonie roślinke. - Jak duże drzewko z niej wyrośnie?
- Tutaj pisze, że coś koło dwóch metrów - mówię, wskazując na tabliczke, znajdującą się przy roślince.
- W sam raz! - Louis uśmiecha się, patrząc na to, co za chwilę będzie nasze.
- Więc idziemy do kasy!
***
Kopię dość duży dołek, do którego Louis wkłada sadzonkę, po czym przykrywam jej korzenie sporą ilością ziemi.
- Myślisz, że będzie miała te dwa metry? - pyta, na co wzruszam ramionami.
- Nie wiem, skarbie, ale jestem pewien, że będzie piękna. - Na moje słowa brunet uśmiecha się, ale za chwilę zmienia się to w dziwny grymas. - Wszystko okej? - pytam, gdy przenosi dłonie na brzuch.
- Chyba nie - mówi, zasłaniając jedną ręką usta.
- Będziesz wymiotował? - Louis kiwa szybko głową. Zaprowadzam go do łazienki. Wymiotuje, a ja pocieram jego plecy dając mu tym znak, że jestem obok.
Potem wszystko jest jedynie gorzej. Następnego dnia Louis jest osłabiony i nawet nie ma ochoty wyjść z łóżka, dlatego leżymy wtuleni w siebie, oglądając po raz kolejny te same komedie, które tym razem nie potrafią nas rozśmieszyć.
Kiedy planujemy iść spać, coś we mnie pęka i płaczę, zamknięty w łazience. Już jutro serce Louisa zostanie podłączone do głupiej maszyny, która będzie odpowiedzialna za jego bicie.
To wszystko nie ma sensu, ale co mogę zrobić?
Zupełnie nic i to boli, cholernie.
________________________________________________________________
Na początek przepraszam że rozdział dodaje dopiero teraz, ale opuściła mnie wena i totalnie nie miałam na niego pomysłu :/
Następny pojawi się pod koniec tego tygodnia. Zostały jeszcze 3 rozdziały i epilog do końca ahh dość szybko zleciało, przecież tak niedawno pisałam prolog :/
Co do opowiadania to zdradze Wam, że koniec miałam już zaplanowamy od początku tego ff. Któregoś tam dnia sobie leżałam nic nie robiąc i wymyśliłam tylko koniec i..nie, nie powiem, jak to opowiadanie się skończy bo nie chce wam tego narazie zdradzać, wszystko w swoim czasie :) x
i jak zwykle płacze ��
OdpowiedzUsuń