plakat

plakat

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 7

  Budzę się w szpitalnym holu, siedząc na jednym z drewnianych krzeseł. Musiałem zasnąć podczas czekania na jakąkolwiek informacje od lekarza na temat przeszczepu. 
W szpitalu jest ciemno, jedynie światło z jednej z sal oświetla niewielki kawałek holu. Przeciągam się, przecieram oczy i wyjmuję z przedniej kieszni spodni telefon w celu sprawdzenia godziny. Jest dokładnie trzecia w nocy. Nie mam pojęcia, co robić. Przez myśl przeszło mi pojechanie do domu, bo przecież na parkingu przed szpitalem stoi moje auto, ale nie zostawię Louisa samego, nie ma takiej opcji. Wstaję powoli po czym idę w stronę automatu i nalewam wody do jednego z plastikowych kubków. 
- Harry? - słyszę cichy głosik za mną, który wczoraj dane było mi poznać. Odwracam się i widzę stojącą za mną Katy. Dziewczynka wygląda na niewyspaną i nieco zagubioną. Chyba dopiero co wstała z łóżka, wyrwana ze snu. Poprawia swoje potargane włosy i z całych sił ściska w ramionach pluszowego misia. Uśmiecham się do niej i podaje jej kubeczek z wodą. 
- Masz, napij się. Na pewno jesteś spragniona - zgaduję. Dziewczynka kiwa głową i po chwili robi dosłownie trzy łyki napoju po czym oddaje mi kubek. 
- Dziękuję - mówi i posyła mi promienisty uśmiech. 
- Dlaczego nie śpisz? - pytam. - Jest trzecia w nocy.
- A dlaczego miałabym? Noce nie są od spania - stwierdza, siadając na jednym z krzeseł. Po chwili decyduję się usiąść obok niej. 
- Jak to nie? Dni nie są od spania, noce już tak. 
- Nie - mówi i jestem przekonany, że jest pewna swoich słów bardziej, niż ja moich. - Mój tatuś mówi, że dni są od spania, a noce od kochania. 
- A ma on może wyjaśnienie na te słowa? - pytam. Katy kiwa głową twierdząco. 
- Bo w nocy widać gwiazdy na niebie. Bo w nocy ludzie są najszczersi. Bo w nocy nie myślimy o problemach, tak jak za dnia. Zwykle wtedy myślimy o ludziach, których kochamy. Tatuś kochał przytulać mamusie w nocy, a ona czuła się przy nim bezpiecznie. Dzień to zazwyczaj rozłąka i kłótnie. W dzień ludzie się kłócą i zaczynają nienawidzić, a w nocy wybaczają sobie. Raz mama i tata się pokłócili w dzień, a wieczorem sobie wybaczyli i znów było wszystko dobrze. Poza tym w nocy możemy przypomnieć sobie o tych, którzy są u aniołków i porozmawiać z nimi. Zawsze rozmawiam z mamusią w nocy, bo tylko wtedy mogę ją zobaczyć. Chcesz ją zobaczyć? Jest piękna. 
Chwilę zastanawiam się nad słowami Katy. Jest naprawdę mądrym dzieckiem i nie zasługuje na bycie tutaj a tym bardziej na brak ukochanej mamy obok. Podziwiam ją za to, że wierzy, że jej mama jest gdzieś tutaj, prawdziwie. I że jest przekonana, że zaraz ja również ją zobaczę, ale...jak? 
- Oczywiście - mówię po chwili. Dziewczynka wstaje i łapie mnie za ręke po czym prowadzi do swojego szpitalnego pokoju. Gasi światło i otwiera okno. Po chwili wspina się na parapet i siada na nim, wystawiając nogi na zewnątrz. Poklepuje miejsce przy sobie dając mi tym znak, bym do niej dołączył. Robię to samo co Katy. Po chwili dziewczynka wskazuje palcem na gwiaździste niebo. Jest naprawdę piękne. Gwiazdy czarują swoim blaskiem a światło księżyca w pełni pada prosto na nas, oświetlając nasze ciała. 
- Widzisz tą gwiazdę obok tych dwóch obok księżyca? - pyta, a ja kiwam głową twierdząco. - To ona, moja mama. Jest piękna, prawda? 
- Tak, jest piękna - przytakuję. To wspaniałe, że Katy znalazła swoją mamę spośród tylu gwiazd. 
- Cześć mamusiu - mówi cichutko, po czym wskazazuje na mnie. - To jest Harry. Poznałam go wczoraj i jest naprawdę fajny. Lubię go. W tym szpitalu jest też Louis. Jeszcze go nie poznałam, ale Harry go opisał i chyba jest tak samo fajny jak on. Harry też powiedział, że Louis jest chory i niedługo odejdzie do aniołków, będzie tam gdzie ty. Mogłabyś się nim zaopiekować? Na pewno będzie mu tam smutno bez Harry'ego i będzie za nim tęsknił. Zaopiekuj się nim, prosimy. 
W moich oczach zebrały się łzy. Katy ma rację. Przez to wszystko nawet nie pomyślałem o tym, jak bardzo będzie cierpiał Louis. Nie pomyślałem o tym, że za kilka miesięcy już nigdy więcej nie usłyszę jego głosu, nie zobaczę tych pięknych, niebieskich tęczówek i nie pocałuję malinowych ust. Myślę, że to nadal nie może do mnie dotrzec. Nie wyobrażam sobie życia bez Louisa, dlatego tak trudno mi o nim myśleć. Za kilka miesięcy zostanie jedynie cholerna tęsknota, która prędzej czy później zabije również mnie. Nie przeżyję bez niego, nie dam rady. To niesprawiedliwe. Czy kochający się ludzie nie mogą umierać razem? Dlaczego muszą być rozłączeni? 
- Harry, nie płacz. - Słyszę cichy szept Katy i wycieram łzy rękawem bluzy. - Ja też nie chciałam, żeby mama odchodziła. Ale zobacz, jest tutaj! Powiedziała, że zaopiekuje się Louisem. Nie płacz. Będzie dobrze. 
- Mogę z nią porozmawiać? - pytam. Katy uśmiecha się i kiwa głową krótko. Biorę głęboki oddech i wbijam wzrok w gwiazdę. - Dziękuję, że zaopiekuje się pani Louisem. On jest dla mnie naprawdę ważny, najważniejszy i...nie wiem, czy będę w stanie żyć bez niego. Chciałbym, żeby było mu tam dobrze. Żeby nie czuł się samotny. Chciałbym też z nim czasem porozmawiać, tak jak Katy z panią. Ale nie wiem, czy znajdę dla niego odpowiednią gwiazde, bo żadna nie jest na tyle piękna, żadna nie świeci tak jasno i żadna nie jest blisko, wszystkie są tak bardzo daleko. 
Wzdycham, spuszczając wzrok. 
- Harry, to nie tak. Znajdziesz go, kiedy odejdzie. Na razie jego blask jest tutaj, na ziemi, nie na niebie. Znajdziesz go, ale nie teraz - wyjaśnia dziewczynka. - Mama mówi, że Louis jest szczęściarzem, że ma taką osobe, jak ty i że zaopiekuje się nim najlepiej jak potrafi. 
- Dziękuję, naprawdę - szepczę, patrząc znów na jasną gwiazdę. 
- Pójdziemy do Louisa? - pyta Katy. 
- Teraz? 
- Mhm. 
- No dobrze, chodź. 
- Pa, mamusiu - mówi, po czym odwraca się w stronę pokoju i zeskakuje z parapetu. Ja po chwili robię to samo.- Do jutra. 

***

 Zapalam lampkę stojącą na małym stoliku przy łóżku Louisa. Brunet śpi. Tym razem bez dziwnej maski na buzi, jedynie z innymi dziwnymi przewodzikami utkwionymi w jego nosie. Tak, zdecydowanie nie mógłbym być lekarzem. Jest blady i podpięty do masy kabelków. Obok niego wisi woreczek do połowy wypełniony krwią, cieczą, która ratuje mu życie. 
Katy siada na krześle tuż obok mnie obserwując Louisa i po chwili mówi cicho: 
- Jest piękny. 
Patrzę na nią i uśmiecham się lekko. Ma rację, w stu procentach. 
- Powtarzam mu to cały czas, ale w to nie wierzy - mówię, wzruszając ramionami. 
- Kiedy się obudzi? - pyta Katy, a ja nie mam pojęcia co jej odpowiedzieć, więc w ostateczności decyduję się powiedzieć prawdę. 
- Nie mam pojęcia. 
- Hej, Louis. - Dziewczynka bierze dłoń Louisa w swoje i po chwili delikatnie odgarnia włosy z jego czoła. - Obudź się. Nie śpij, szkoda nocy. Patrz, kto tu jest. Harry bardzo cie kocha, ale ty to pewnie wiesz. Chce też, żebyś się obudził, ja też, bo chcę cie poznać. 
Cisza. Louis oddycha powoli, a jego powieki nadal są zatrzaśnięte. 
- Louis ma bardzo twarde sny - wyjaśniam. 
- Mów do niego. On musi cie słyszeć. Jeśli usłyszy twój głos to się obudzi. 
- Hej, Lou - mówię cicho, wstając z krzesła i idę na około łóżka, by usiąść na innym krześle z jego drugiej strony. - Tęsknie za tobą, wiesz? Mam ci tyle do powiedzenia. Proszę, obudź się, błagam Lou, dasz radę. 
Biorę dłoń Louisa w swoje i delikatnie całuję jego knykcie. 
- Louis, obudź się, prosimy. - Katy podchodzi do mnie i po chwili siada mi na kolanach. - Mogę tak siedzieć? Tam jest niewygodnie. 
- Jasne. - Kiwam głową uśmiechając się lekko. 
- Wasze dłonie tak idealnie do siebie pasują - stwierdza po chwili. - To piękne. 
- Masz rację - zauważam, a Katy obdarowuje mnie promiennym uśmiechem. 
- Chciałabym zobaczyć jego oczy. Mówiłeś, że są niebieskie, jak ocean. Twoje są zielone. Niebieski pasuje do zielonego. Razem tworzą nature, jak woda i ląd. 
- Nigdy tak o tym nie myślałem - przyznaję. 
- jak bardzo go kochasz? - pyta dziewczynka, a ja wzruszam ramionami. 
- Nie jestem pewien, czy mogę wyrazić to słowami. 
- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mocno? Czy jeszcze mocniej? 
- O wiele mocniej. 
Czuję jak jeden z palcy Louisa unosi się i spowrotem upada na moją dłoń. Katy widząc to, zeskakuje z moich kolan i staje obok mnie. Ściskam mocno dłoń bruneta. 
- Chyba się obudził - zauważa dziewczynka, kładąc dłoń na ramieniu Louisa. 
- Chyba tak. 
Louis lekko ściska moją dłoń, jakby ostatnimi siłami. 
- On na prawdę się obudził! 
- Na to wygląda - mówię spokojnie, ale w środku czuję niewyobrażalną radość. Mam ochotę skakać, tańczyć i śpiewać z radości. Mój Louis się budzi. 
Nie odrywam wzroku od jego zamkniętych powiek, które po chwili zaczynają delikatnie drgać, aż wreszcie widzę jego piękne, niebieskie jak ocean tęczówki, za którymi już potrafiłem się stęsknić. 
- Cześć, słoneczko - mówię cicho, uśmiechając się szczerze.
- Hej, Louis - szepcze uśmiechnięta Katy.  
Louis mruga kilkakrotnie po czym patrzy na mnie, a kąciki jego ust wedrują ku górze. 
- Pierwszy raz ktoś wlewa wino do moich żył - mówi, patrząc na woreczek z krwią, a ja kręce głową, śmiejąc się cicho. Nawet w takiej sytuacji nie opuszcza go chęć do żartów. 
- Jak się czujesz? - pytam. 
- Dziwnie - odpowiada i przenosi wzrok na Katy. Jego głos jest taki słaby. 
- Hej, Louis - wita się dziewczynka. - Jestem Katy. 
- Cześć, Katy. - Louis posyła dziewczynce promienny uśmiech i po chwili patrzy na mnie pytająco. 
- Katy to kuzynka chłopaka, który oddał ci krew - wyjaśniam, a Katy kiwa głową na potwierdzenie moich słów. - Poznaliśmy się wczoraj i bardzo chciała cię zobaczyć. 
- Rozumiem. Miło cie poznać, Katy. 
- Mi ciebie też miło poznać, Louis. Harry miał racje, jesteś piękny i masz piękne oczy i delikatne usta i... - mówi dziewczynka, a ja zasłaniam jej buzie. 
- Katy, wystarczy. - Szatynka odpycha moją dłoń, śmiejąc się. 
- Oj, Harry - Louis kręci głową z uśmiechem. - To, co mówi Katy jest urocze. Poza tym, dlaczego nie chcesz, żebym to usłyszał?
- Bo wolę powiedzieć ci to sam, Lou. 
- Och, w takim razie przepraszam, Harry, już nic więcej nie powiem - zapewnia mnie Katy. 
- Nie przepraszaj, nie mam ci tego za złe. 
- Louis, mam do ciebie pytanie. - Katy siada na łóżku tuż przy kolanach Louisa. 
- Więc pytaj. 
- Jak bardzo kochasz Harry'ego? Bo Harry kocha cie o wiele bardziej niż pięć razy bardzo. 
- Jak bardzo kocham Harry'ego? - Powtarza pytanie, wpatrując się we mnie z uśmiechem. - Bardziej niż milion razy bardzo. 
- Nie możecie po prostu powiedzieć, że kochacie się najbardziej na świecie? Jak z dziećmi. - Katy uderza się z otwartej dłoni w czoło. - Muszę iść, jestem śpiąca. 
- Ale przecież noc nie jest od spania - zauważam. 
- To prawda, ale jestem śpiąca i idę spać. W dzień czasem nie śpię, więc mogę spać w nocy. - Wzrusza ramionami, po czym zeskakuje z łóżka i powoli idzie w kierunku drzwi. - Dobranoc Harry. Dobranoc Louis. 
- Śpij dobrze - mówi Louis, a ja po chwili dodaję krótkie ''dobranoc''. Kiedy Katy wychodzi, pochylam się nad Louisem i składam delikatny pocałunek na jego suchych ustach. 
- Chcesz coś do picia? - pytam, a Louis kręci głową. 
- Jedyne, czego chcę, to żebyś położył się obok i był tu całą noc. - Uśmiecham się i po kolei całuję jego czoło, policzki i czubek nosa. - Czyli się zgadzasz? 
- A zmieścimy się na jednym łóżku? 
- Chyba tak. - Louis robi miejsce obok siebie. Jest ono dość spore i wygląda na to, że jednak będę mogł trzymać go w ramionach tej nocy. Po chwili leżę obok bruneta. Splatam nasze palce i przyciskam usta do dłoni Louisa. 
- Dobranoc - szepczę i delikatnie biorę go w ramiona, tak, by przypadkiem czegoś nie uszkodzić. 
- Dobranoc - odpowiada cicho. 


***

 Stoję przy wyjściu ze szpitala czekając na Louisa, który właśnie podpisuje jakieś dokumenty. Przeszczep został zakończony i mogę zabrać go do domu. Jestem niesamowicie wdzięczny Niallowi i nie wiem, czy kiedylkowiek uda mi się mu odwdzięczyć. Blondyn jest teraz u Katy. Wymieniliśmy się numerami telefonów i adresami zamieszkania. Nasza znajomość na pewno nie stanie w miejsu. Myślę, że możemy być naprawdę dobrymi przyjaciółmi, ale do tego potrzeba czasu. Obiecałem też Katy, że za kilka dni odwiedzę ją w szpitalu. Niall wyjaśnił, że dziewczynka ma jakąś chorobe skóry (której nazwy nie pamiętam) i nie zagraża jej zdrowiu, na szczęście.
Louis podchodzi do mnie i splata nasze palce.
- Idziemy? - pyta, a ja kiwam głową. Po chwili siedzimy w aucie, szczęśliwi, że możemy wracać do domu. Gdy chcę wreszcie odpalić silnik, słyszę melodie oznajmującą, że ktoś próbuje się ze mną polączyć. 
- Halo? - mówię do telefonu. 
- Cześć, Harry! - słyszę głos mojego ojczyma. - Mam dobrą wiadomość! 
- Więc słucham. 
- Znalazłem naprawdę śliczny domek na sprzedasz i tak się składa, że już jest wasz.- Nie mogę uwierzyć w słowa Bena. Czy to możliwe, że...mamy z Louisem nasz mały, własny domek? - Znajduje sie niedaleko nas. Przyjedzcie dzisiaj wieczorem do nas to was tam zawiozę i przekonacie się, że jest piękny, zgoda? 
- Mówisz poważnie? Boże, ty chyba na prawdę mówisz serio! 
- Tak, mówię serio. Harry, muszę kończyć. Przyjedzcie wieczorem. 
Louis patrzy na mnie pytająco, kiedy odkładam telefon do schowka, szczerząc się jak głupek. 
- O co chodzi? Kto dzwonił? - pyta, a ja biorę go w ramiona. Mam ochotę płakać ze szczęścia, skakać i krzyczeć. To naprawdę się dzieje. 
- Właśnie dowiedziałem się, że mamy nowy dom. 


______________________________________

Następny rozdział w sobotę xx 


2 komentarze:

  1. Dziękuję. Dziękuję za to że ten rozdział był weselszy niż poprzednie :) Potrzebowałam przeczytać coś takiego. Jest super i uwielbiam Katy :D Jest bardzo mądra.. chociaż nie zgadzam się z tym że "W nocy nie myślimy o problemach, tak jak za dnia" bo ja właśnie w nocy najwiecej myśle o problemach... Czekam na następny rozdział i mam nadzieję że będzie podobny do tego :) @69_with_batman

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział!
    wg mn Katy jak na małą dziewczynke to trochę za mądra js x
    zaje rozdział wgl i nie mg się doczekać nn
    duuuzooo weny życzę
    @bicz_plisss

    OdpowiedzUsuń