Biorę drobną dłoń Louisa w swoje i delikatnie przyciskam do niej moje wargi. Jest zimna, wręcz lodowata, jakby pozbawiona życia.
- Dlaczego to się dzieję? - pytam samego siebie. Czuję, jak łzy próbują wydostać się spod moich zaciśniętych powiek. Podnoszę wzrok na śpiącego Louisa. - W sytuacji jak ta powinienem kazać ci przestać walczyć, po prostu dać ci odejść. Powiedzieć ''Nie masz już siły, przestań walczyć, możesz odejść'' tak jak ci wszyscy aktorzy w tych durnych filmach, które oglądaliśmy siedząc wtuleni w siebie na kanapie, pod kocem w renifery, z kubkami gorącej czekolady.
Na te wspomnienia uśmiecham się delikatnie.
- Ale nie jestem aktorem, a to nie jest film i nie pozwolę ci się poddać. Zrobię wszystko byś z tego wyszedł, żebyśmy jak najszybciej wrócili do domu, obiecuję.
Ściskam dłoń bruneta, po czym kładę ją z powrotem na łóżku. Słyszę ciche pukanie i po chwili widzę szczupłą kobietę o długich, ciemnych włosach upiętych w kitkę.
- Mogę wejść? - pyta, a ja kiwam głową. Brunetka podchodzi do łóżka Louisa i sprawdza coś przy tych wszystkich przewodach i maszynach, do których jest podpięty. - Jestem Amy, to ja do ciebie dzwoniłam.
- Miło poznać - mówię słabo. Kobieta uśmiecha się miło i podchodzi do mnie, po czym kładzie dłoń na moich plecach.
- Hej, Harry, nie smuć się - radzi, ale ja jedynie obdarowuję ją pytającym spojrzeniem. - Na pewno znajdziemy kogoś, kto ma tę samą grupę krwi, co Louis. Wszystko będzie dobrze.
- Nie będzie. Dzwoniłem do wszystkich osób, jakie znam i albo ktoś nie odbierał, albo nie ma grupy A.
- To niemożliwe. Przecież jego matka lub ojciec muszą mieć tę samą grupę.
- Jestem idiotą - mówię, uderzając się otwartą dłonią w czoło. - Nie dzwoniłem jeszcze do jego matki.
- To na co czekasz?
Szybko wychodzę z sali, wyciągając z kieszeni spodni telefon. Wykręcam numer, opierając się plecami o ścianę.
- Halo? - słyszę po trzech sygnałach.
- Z tej strony Harry. Mam do pani wielką prośbę, chodzi o...
- Nie pomyliło ci się coś przypadkiem? - przerywa mi zachrypniętym głosem. Ta kobieta ma w sobie coś odpychającego. - Mnie prosisz o pomoc?
- Chodzi o Louisa - wyjaśniam. - Potrzebuje przeszczepu krwi. Z tego, co wiem ma pani tę samą grupę, co on.
Odpowiada mi jedynie cisza, którą kobieta po chwili postanawia przerwać.
- Przykro mi, nie mogę pomóc, nie mamy tej samej grupy. - Jej słowa są jak nóż, a ona wbija go głęboko, w sam środek mojego serca. Ostatnia nadzieja prysła.
- C-co? Ale jak to? - pytam. Nic już nie rozumiem. Jak nie ona, to kto?
- Ojciec Louisa ma grupę A, czyli tę samą co on, nie ja.
- Więc gdzie mogę go znaleźć?
- Nigdzie. Nawet ja nie mam pojęcia, gdzie on aktualnie przebywa. Zostawił nas, gdy Louis miał kilka miesięcy - tłumaczyła, a ja czułem, jak wszystko wokół mnie zaczyna się walić, burzyć, doszczętnie.
- A pani znajomi? Rodzina? Ktokolwiek?
- Przykro mi, Harry. W tej sytuacji nie można nic zrobić - mówi, a ja czuję słone krople spływające po moich policzkach.
- Mimo wszystko Louis to nadal pani syn! Czemu traktuję pani moją prośbę jak coś mało istotnego?! Chodzi o jego życie do cholery! - krzyczę. Mój głos staje się coraz bardziej załamany.
- Harry, naprawdę mi przykro, ale jestem w tej sytuacji bezsilna, przepraszam.
Rozłączyła się, po prostu się rozłączyła. Nie potrafię jej zrozumieć. Jak może tak traktować swojego syna? To wszystko jest tak cholernie popieprzone.
Chowam twarz w dłoniach i już nawet nie próbuję powstrzymać się od płaczu.
- Co się stało? - słyszę i podnoszę wzrok, napotykając niebieskie tęczówki. Obok mnie siedzi niewysoki blondyn, mający może z dwadzieścia lat.
- Nie ważne - rzucam, wyjmując z kieszeni chusteczkę i wycieram nią mokre od łez policzki.
- Ważne - mówi chłopak, szturchając mnie delikatnie ramieniem. - Kiedy coś cię trapi najlepiej jest się komuś wygadać.
- Nie znamy się - zauważam, a chłopak po chwili podaje mi rękę.
- Niall. - Chcąc nie chcąc ściskam jego dłoń.
- Harry - przedstawiam się, a niebieskooki obdarowuje mnie pocieszającym uśmiechem.
- Widzisz? Już nie jesteśmy sobie zupełnie obcy. Powiesz mi teraz, co się stało?
- Ktoś ogromnie dla mnie ważny potrzebuje natychmiastowego przeszczepu krwi - tłumaczę. - A ja nie znam nikogo, kto ma tę samą grupę.
- O jakiej grupie mowa? - pyta.
- A.
- Mówisz poważnie? - Kiwam głową. - Wygląda na to, że właśnie poznałeś.
- Możesz jaśniej?
- Niedawno robiłem badania krwi i z tego, co pamiętam jestem posiadaczem właśnie takiej grupy.
Słowa Nialla były jak światło w ciemnym tunelu. Ten chłopak spadł mi z nieba.
- Naprawdę? Niall, jesteś pewny?
- Tak mi się wydaję. To co? Kiedy mogę oddać krew?
- Jak najszybciej. - Wstaję, ciągnąc chłopaka za sobą.
- Hej, Harry, spokojnie! - mówi odtrącając delikatnie moją dłoń. - Sala do pobierania krwi jest w tamtą stronę.
- Och, no tak, wybacz. Po prostu ogromnie się cieszę, że ktoś może i chce pomóc Louisowi.
- Louis? Ładne imię, takie francuskie - zauważa. - Lubię Francje. Byłeś tam kiedyś?
- Nie, ale mam zamiar pojechać już niedługo, o ile Louis wyjdzie ze szpitala. - Wzdycham cicho.
- Louis to twój brat, przyjaciel, czy chłopak?
- Zgaduj.
- Stawiam na chłopaka, ewentualnie męża. - Wzrusza ramionami.
- Dlaczego? - pytam, uśmiechając się lekko.
- Bo kiedy o nim mówisz w twoim oku pojawia się taka mała iskierka. Znam wiele zakochanych ludzi i kiedy mówią o swoich drugich połówkach w ich oczach widać właśnie taką iskre.
- Masz rację - mówię, a blondyn kiwa głową.
- Zawsze mam rację - zauważa. - Więc w którą stronę do pobrania krwi?
Uśmiecham się i wskazuję mu drogę.
- Nawet nie wiem, jak ci dziękować, jak się odwdzięczyć.
- Właściwie to mógłbyś coś dla mnie zrobić - mówi wskazując palcem na sale znajdującą się na końcu korytarza. - Tam jest moja kuzynka. Poszedłem po picie dla niej, ale zatrzymałem się przy tobie i resztę historii znasz. Mógłbyś przynieść jej wodę z automatu?
- Jasne - odpowiadam. Niall uśmiecha się szeroko, po czym znika za drzwiami pokoju, w którym odbywają się badania krwi.
Podchodzę do automatu z wodą i do jednego z kubeczków nalewam mieszankę zimnej i ciepłej cieczy. Idę w stronę pokoju 24, czyli tego, w którym znajduje się kuzynka Nialla. Łapię za klamkę i powoli otwieram drzwi. Na łóżku siedzi dziewczynka, na oko dziesięciolatka, o brązowych, spiętych w warkocz włosach, które ozdabia czarna, niewielka kokardka. W rękach trzyma jakąś książkę, ale gdy słyszy moje kroki spogląda na mnie pytająco.
- Cześć, jestem Harry - mówię, uśmiechając się przyjaźnie.
- Katy. - Przedstawia się i również obdarowuje mnie promienistym uśmiechem.
- Przyniosłem ci wodę. - Stawiam kubek na stoliku obok łóżka.
- Poprosiłam Nialla, żeby przyniósł mi coś do picia, a zamiast niego przyszedłeś ty. To zabawne - mówi i brzmi na zupełnie poważną. - Kim jesteś?
- Co masz na myśli? - pytam.
- Pytam, kim jesteś - powtarza, wzruszając ramionami.
- Człowiekiem, takim jak ty.
- Na pewno nie jesteś taki, jak ja. Jesteś chłopakiem, a ja dziewczyną.
- Słuszna uwaga - zauważam, a jeden z kącików moich ust podąża ku górze.
- Jesteś tutaj dla kogoś? Bo nie wyglądasz na chorego.
- Tak, ktoś bardzo ważny jest tutaj - wyjaśniam.
- Jak ma na imię?
- Louis.
- Opiszesz go?
- Ma niebieskie oczy, ładne rzęsy, delikatne dłonie, jest średniego wzrostu, co sprawia, że jest naprawdę uroczy. -Katy odkłada książkę, patrząc na mnie, jakbym opowiadał jakąś bardzo ciekawą historię.
- Kochasz go - mówi, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo jak o nim mówisz to się uśmiechasz, tak jak mój tata, kiedy mówi o mamie - wyjaśnia. - Mylę się?
- Nie, nie mylisz się - uśmiecham się lekko.
- Co mu jest? - pyta.
- Jest bardzo chory - mówię, siadając na krześle stojącym przy łóżku.
- Jak bardzo?
- Ma raka, to bardzo poważna choroba, tym bardziej, kiedy jest zbyt późno wykryta. Nie ma na niej lekarstwa. Lekarze powiedzieli, że zostały mu ostatnie trzy miesiące życia - tłumaczę, a moje oczy zachodzą łzami. Katy wstaje z łóżka i podchodzi do mnie, po czym delikatnie przytula. Odwzajemniam gest, biorąc dziewczynkę w ramiona.
- Przykro mi, Harry - mówi cicho. - Ale nie martw się, on będzie przy tobie na zawsze. Tata mi powiedział , że kiedy się kogoś kocha ta osoba zawsze jest obecna. Tutaj.
Katy kładzie swoją drobną dłoń w miejscu mojego serca, uśmiechając się lekko.
- I nie martw się o niego. Powiem mamie, żeby się nim zaopiekowała.
- Jak to? Czy twoja mama...
- Jest u aniołków- mówi dziewczynka, siadając z powrotem na łóżku. - Odeszła dwa lata temu. Tęsknie za nią, ale nie aż tak bardzo, bo wiem, że nadal tutaj jest. Zawsze mi pomaga. Poproszę ją, żeby zaopiekowała się Louisem, kiedy odejdzie do aniołków.
Uśmiecham się przez łzy. Czuję, jak jedna z nich spływa po moim policzku. To, co mówi Katy jest piękne, ale jednocześnie tak bardzo boli.
- Musisz ją bardzo kochać - mówię, a dziewczynka kiwa głową.
- Tata też ją kocha, tak mocno jak ty Louisa. Każdej nocy rozmawia z nią patrząc w gwiazdy. On bardzo za nią tęskni. - Katy po chwili łapie moją dłoń. - Nie płacz, Harry i idź do niego. On na pewno cię teraz potrzebuję.
- Chyba masz rację. - Wstaję powoli i idę w kierunku drzwi.
- Harry? - Zatrzymuje mnie cichy głosik.
- Tak?
- Dziękuję za wodę. - Przytakuję, a dziewczynka posyła mi nieśmiały uśmiech. - Przyjdziesz tutaj jeszcze kiedyś?
- Przyjdę, obiecuję.
- Ale tym razem przyjdź z Louisem. Chciałabym go poznać.
- Dobrze. Przyjdę jutro, w porządku?
- W porządku.
Obdarowuję Katy ostatnim uśmiechem, po czym wychodzę z sali. Powoli idę w kierunku pokoju, w którym pobierają Niallowi krew. Pukam kilka razy i po chwili drzwi otwiera mi jedna z pielęgniarek.
- Chciałem tylko spytać, czy wszystko dobrze - mówię, patrząc na uśmiechającego się do mnie Nialla, siedzącego na jakimś fotelu.
- Wszystko w porządku. Grupa krwi się zgadza, właśnie kończymy pobieranie i za chwilę podamy ją pacjentowi. Proszę się nie martwić.
Oddycham z ulgą. Niall uratował Louisowi życie, nawet jeśli są nim jedynie trzy miesiące.
___________________________________
Jeszcze raz przepraszam, że dodaję rozdział dopiero dzisiaj. Następny w sobotę i mam nadzieję, że nię będę musiała go przekładać (błagam, żeby nic mi nie przeszkodziło w dodaniu na czas). Chyba mogę powiedzieć, że rozdział 7 będzie jednym z tych słodko-smutnych i wreszcie wracamy do listy, z której trzeba jeszcze skreślić 10 punktów :)
Jezu tak w końcu Niall! jeju uwielbiam to ff
OdpowiedzUsuńNa wstępie chciałaby Cię przeprosić za to, że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów. Nie zbyt dobrze mi to wychodzi. Twoje opowiadanie jest cudowne i jest jednym z moich ulubionych. Tak bardzo szkoda mi Louisa, płaczę czytając każdy rozdział. Mam nadzieję, ze jednak na końcu wszystko się ułoży i Harry i Louis będą żyli długo i szczęśliwie. Jak już wcześniej napisałam kocham twoje ff i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział xx @Oh_mylarry
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) Martwię się o Louisa, ale dobrze że pojawił się Niall i Katy. Polubilam ich :) Czekam na następny xx / @69_with_batman
OdpowiedzUsuń