plakat

plakat

sobota, 20 września 2014

Prolog

 Cicha muzyka dobiegająca z radia jest jakimś rodzajem ukojenia po całym dniu pracy w warsztacie samochodowym. Nie lubię tam przebywać. Nigdy nie byłem typem faceta, który kocha mechanizm, auta czy inne tego typu rzeczy. Mój ojczym za to uwielbia prace przy samochodach i zatrudnił mnie tam bez mojej wiedzy. Cóż, nie miałem wyboru. Jedynym plusem jest to, że otrzymuję częste podwyżki przez co jestem w stanie utrzymać mieszkanie i kupować rzeczy niezbędne do życia. 
Jestem szczęśliwy, ale głównym tego powodem jest Louis, 21-latek, za którym mógłbym wskoczyć w ogień. Ten Niebieskooki, niewysoki brunet jest wszystkim, co mam. Jesteśmy parą ponad 2 lata, a poznaliśmy się zupełnie przypadkiem. Kiedy wieszałem ogłoszenia po ucieczce mojej kotki z domu, Louis wpadł na mnie jadąc na rowerze. Brzmi banalnie, ale tak właśnie było. Wylądowałem w szpitalu ze złamaną ręką, a on z rozciętym łukiem brwiowym. Nie jestem w stanie policzyć, ile razy mnie wtedy przepraszał, oczywiście wybaczyłem mu za pierwszym razem. Po krótkim czasie zostaliśmy przyjaciółmi, a kiedy byłem pewny swoich uczuć wyznałem mu miłość. Na szczęście Louis zamiast mnie zbluzgać, wyzwać czy po prostu uciec złączył nasze usta, za chwilę powtarzając 2 słowa wypowiedziane wcześniej przeze mnie.
W ten sposób moje życie stało się naprawdę szalone i wyjątkowo piękne. Nie spodziewałem się, że w tak młodym wieku ułożę sobie życie i będę wiedział, z kim chcę je spędzić.
 Nucąc moją ulubioną piosenkę uśmiecham się szczerze na wspomnienia o naszych początkach. Jej melodia tak idealnie pasuje do naszego życia. Siedzę jeszcze chwilę na kanapie wbijając wzrok w stojące na kominku zdjęcia, po czym idę w kierunku kuchni. Podchodzę do Louisa opartego o blat, delikatnie całując jego skroń. Chłopak właśnie robi kolacje i mogę się założyć, że jest to albo jajecznica, albo makaron z serem mozzarellą. 
- Pomóc? - pytam cicho kładąc dłonie na biodrach Louisa, a głowę w zagłębieniu jego szyi. 
-  Możesz pokroić cebulę - mówi, a ja wzdycham jedynie nie ruszając się z miejsca. - Pytałeś z grzeczności, prawda? 
Ten chłopak zna mnie chyba lepiej niż ja sam znam siebie. 
- Może? - rzucam i składam pocałunek na jego policzku. 
- Spadaj leniuchu! - Louis uderza mnie delikatnie łokciem. Chichoczę cicho nadal stojąc w tym samym miejscu. 
- Na którą masz jutro wizytę? - pytam. Louis wzdycha i wiem, że wolałby uniknąć tematu jutrzejszej wizyty w szpitalu. 
- Na dwunastą. Pójdziesz ze mną?
- Bardzo bym chciał, ale nie jestem pewny, czy dam radę się zwolnić. Wiesz, jaki mój ojczym jest uparty -mówię podchodząc do szafki i wyciągam z niej dwie pary sztućców.
- Oh, rozumiem.
- Obiecuję, że zrobię wszystko, by jutro tam z tobą być. 
- Boję się. - Słyszę słowa Louisa i widzę, jak brunet odkłada nóż i opiera się o blat spuszczając głowę. 
- Czego? - pytam.
- Tego, że jestem poważnie chory. Moje objawy nie są typowe dla grypy czy dla innej tego typu niegroźnej choroby. 
- Nie jesteś, wszystko będzie dobrze kochanie. - Podchodzę do chłopaka i obracam go w swoją stronę. Złączam nasze czoła i delikatnie wędruję opuszkiem palca po jego policzku. 
- Na pewno? - pyta, a ja kiwam głową. 
-Na pewno. 

***


Na szczęście udało mi się wziąć tego dnia wolne. Mój ojczym jest w wyjątkowo dobrym humorze, więc poszło to łatwiej niż myślałem. 
Siedzę w aucie przyglądając się jak Louis zapina pasy. 
- Dlaczego nie pozwolisz mi prowadzić? Przecież ty nie lubisz jeździć - mówi, a ja w myślach przyznaję mu rację, nienawidzę jeździć. 
- Bo nie - odpowiadam szybko kładąc ręce na kierownicy. 
- Świetny argument. - Kątem oka widzę, jak Louis przewraca oczami i robi wrażenie nadąsanego. 
- Nie potrzebuję tego argumentować, nie bo nie - powtarzam odpalając silnik. Louis otwiera usta by coś powiedzieć, ale po chwili rezygnuje krzyżując ręce na klatce piersiowej.
 Po piętnastu minutach drogi znajdujemy się w niedużym szpitalu. Budynek wygląda nieprzyjemnie, ale czy istnieje szpital, do którego chodziłoby się z uśmiechem? 
Wieszam nasze kurtki na wieszaku i siadam na drewnianym krześle obok Louisa. 
- Wszystko dobrze? - pytam patrząc na jego bladą twarz. Wygląda naprawdę źle, jakby ta paskudna grypa powoli rozchodziła się po całym jego organizmie. 
- Nie jestem pewien - odpowiada, a ja przyciągam go delikatnie w swoją stronę. Niebieskooki kładzie głowę na moim ramieniu i zaczyna bawić się palcami u mojej dłoni. Przyzwyczailiśmy się do zdziwienia ludzi i nie reagowaliśmy nawet na durne zaczepki z ich strony. Na szczęście tutaj jest niewiele osób i każda z nich zamiast piorunować nas wzrokiem patrzy na Louisa ze współczuciem i jestem im za to ogromnie wdzięczny. 
- Może chcesz coś do picia? - pytam, a gdy brunet kiwa głową wstaję i podchodzę do oddalonego od naszych miejsc o 5 metrów automatu. Wrzucam monetę i po chwili odbieram truskawkową wodę. Wracam na miejsce i widzę małego chłopca stojącego przed Louisem. Brunet uśmiecha się do dziecka i coś do niego mówi, a mały chłopiec za chwilę skacze klaszcząc w dłonie. Louis od zawsze kochał dzieci i widok jego z nimi był najpiękniejszym widokiem na świecie. Moim marzeniem jest stworzenie z nim szczęśliwej rodziny i mam nadzieję, że to marzenie się kiedyś spełni. Chłopak będzie idealnym ojcem, jestem tego pewien. 
- Justin, daj panu spokój - mówi wysoka kobieta podchodząc do dziecka. Bierze chłopca na ręce i uśmiecha się do Louisa. - Przepraszam pana ogromnie.
- Nie ma pani za co przepraszać. - Brunet odwzajemnia uśmiech. Za chwilę siadam obok niego podając mu wodę. 
- Ma pani uroczego synka - mówię, a kobieta uśmiecha się patrząc na maleństwo. 
- I bardzo nieznośnego -dopowiada łapiąc rączkę swojego synka. 
Za chwilę z sali wychodzi lekarz patrząc na Louisa i podchodzi do nas uśmiechając się przyjaźnie.
- Pan Tomlinson? - pyta. Louis kiwa głową. - W takim razie zapraszam do środka. 
- Mogę iść z nim? -zadaję pytanie i wstaję razem z Louisem. 
- Niestety nie. Mamy wyniki z poprzedniego leczenia i jest to prywatna sprawa, jedynie pacjentowi mogę przekazać informacje o jego stanie zdrowia, przykro mi. 
- Rozumiem - mówię i łapię dłoń Louisa, który miał zamiar już wejść do sali i przyciągam go do siebie. - Wszystko będzie dobrze. 
Całuje go delikatnie w czoło.
- Będziesz tutaj?
- Oczywiście. W tym samym miejscu, choćbym miał czekać całe wieki.
Chłopak uśmiecha się i za chwilę znika za drzwiami gabinetu. 
Siadam na krześle chowając twarz w dłonie. 
- Musi pan go bardzo kochać - słyszę i unoszę głowę. Blondynka uśmiecha się do mnie przyjaźnie siadając obok. - Wszystko będzie dobrze, proszę się nie martwić. 
- Mam nadzieję.
- Ann. - Kobieta podaje mi rękę, a ja za chwilę to odwzajemniam.
- Harry - przedstawiam się.
- A twój uroczy chłopak to...
- Louis.
- Nie martw się, Harry. Ja i Justin wierzymy, że wszystko będzie dobrze z Louisem, prawda Jus? 
- Plawda! - woła energicznie malec. Nie potrafię powstrzymać się od szczerego uśmiechu.
 10 minut na rozmowie z Ann mija niezwykle szybko. Dziewczyna jest naprawdę miłą i pogodną osobą. 
W pewnym momencie drzwi od gabinetu otwierają się i po chwili staje w nich Louis. Wygląda, jakby ktoś zabrał z niego całe szczęście. Szybko wstaje z krzesła podchodząc do niego i biorę go w ramiona. Spoglądam na lekarza, który patrzy na mnie ze współczuciem podczas, gdy ja nawet nie nam pojęcia dlaczego. Serce Louisa bije wyjątkowo szybko i gdy spoglądam mu w oczy widzę w nich całkowitą pustkę. 
- Louis? Wszystko okej? - pytam ale chłopak nawet na mnie nie patrzy. Jego wzrok jest całkowicie nieobecny. - Louis?
- M-możemy jechać do domu? - pyta cicho. Kiwam głową. 
Rzucam ostatnie spojrzenie na kobietę, która patrzy na nas z tym samym współczuciem w oczach. 
- Trzymajcie się - mówi, a ja cicho dziękuję machając jej krótko na pożegnanie, zabieram nasze kurtki z wieszaka i kieruję nas w stronę wyjścia ze szpitala. 
 Louis milczy przez całą drogę do domu. Nie reaguję na moje słowa, gesty, na nic. Co chwilę odwraca wzrok wpatrując się w szybę i widoki za nią. Nienawidzę kiedy milczy. Nienawidzę uczucia bezradności. Nienawidzę tego, że nawet nie umiem go pocieszyć, bo nie wiem jak. 
 Pomagam mu wysiąść z auta i wejść na górę po schodach. Zdejmuję jego kurtkę rzucając ją gdzieś na szafkę i kieruje go w stronę kanapy. Louis siada, a ja siadam obok niego łapiąc jego drobną dłoń. Widzę, jak pojedyncza łza spływa po jego policzku, ale szybko wycieram ją opuszkiem palca.
- Louis, co się dzieję? - pytam, ale nie otrzymuję odpowiedzi. - Louis, kochanie, proszę, powiedz mi. 
Czuję się ignorowany, ale nie mam zamiaru nawet unosić głosu na Louisa. Zdaję sobie sprawę, że coś jest nie tak. 
- Louis, co lekarz ci powiedział? Powiedz mi, proszę, skarbie. 
- Jestem chory. - Słyszę nagle. Głos bruneta jest cichy i spokojny. Kolejne łzy spływają po jego policzkach. 
- Wyzdrowiejesz, Louis - mówię i wiem, że wszystko będzie dobrze, chcę, by było dobrze. 
- Nie wyzdrowieję.
- Dasz radę, Lou. To pewnie jakaś grypa, albo...
- To nie grypa - przerywa mi tym razem nie uciekając wzrokiem. - To rak. Mam raka, rozumiesz? Z tego nie można wyzdrowieć. 
- C-co? - Nie mogę uwierzyć w słowa bruneta, to nie może być prawda. 
- Mam raka, Harry, i umrę za trzy miesiące. 


***



  Jestem bezsilny, a bezsilność to beznadziejne uczucie. Chciałbym coś zrobić, pomóc, ale nie umiem, nie mogę. Chciałbym móc cofnąć czas do dnia, w którym się poznaliśmy. Chciałbym spędzić z Tobą każdą chwilę, móc patrzeć na Ciebie przez każdą godzinę, słuchać Cię przez wszystkie minuty i być blisko w każdej sekundzie. Chciałbym wymazać każdą naszą kłótnie, każdą najmniejszą sprzeczkę. Oddałbym tak wiele za więcej czasu. 3 miesiące to bardzo mało, a miałem przecież być przy Tobie do końca świata. Ale wiesz? Będę. Będę z tobą do końca świata bo Ty nim jesteś. To Ty jesteś moim całym światem, Lou. Będę z Tobą do końca, obiecuję. Przecież wiesz, jak bardzo Cię kocham. Jesteś wszystkim, czego potrzebuję. Kocham Cię tak mocno, że aż boli. 
Przepraszam, jeśli zobaczysz mnie płaczącego. Nie płaczę przez Ciebie, kochanie, płaczę przez to, że Cię tracę, a tak bardzo nie chcę Cię tracić...


  Patrzę na śpiącego Louisa. Wygląda tak niewinnie, tak pięknie. Pomimo spuchniętych od łez oczu i mokrych policzków nadal jest piękny. Jest najpiękniejszy na całym świecie.
Trzymam jego drobną dłoń i splatam nasze palce. Tak idealnie do siebie pasują, niczym dwa puzzle. Całuję jego knykcie. Louis wydaje się być taki kruchy, taki delikatny. 
Kosmyk włosów opada na jego czoło, a ja poprawiam go znajdując dla niego miejsce gdzieś za uchem chłopaka. 
Próbuję powstrzymać się od płaczu, niestety na nic. Łzy spływają po moich policzkach, a oczy wydają się być zaszklone. Wstaje z łóżka i idę w stronę salonu. Nie chciałem obudzić Louisa moim szlochaniem. Klatka piersiowa boli mnie od spazmatycznego płaczu. Chowam głowę w dłoniach i chodzę po całym salonie. Cały się trzęsę. Moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Upadam na podłogę i nie mam siły wstać. Dlaczego jestem taki słaby? 
Opieram plecy o ścianę i przyciągam do siebie kolana. Łzy nadal spływają po mojej twarzy, a ja nie potrafię się uspokoić. Tłumiłem w sobie cały ból podczas, gdy Louis płakał. To był pierwszy raz, gdy widziałem go w takim stanie. On naprawdę cierpiał, a ja tak bardzo tego nie chcę. Gdybym mógł wziąłbym cały jego ból na siebie. Nie chcę widzieć go w takim stanie. Nie chcę by krzyczał, że niedługo wszystko się skończy, że umrze. Nie chcę by zamykał się na dwie godziny w sypialni płacząc w poduszkę. Nie chcę widzieć, jak cierpi. Nigdy więcej nie chcę przeżyć tego, co przeżyłem zaledwie trzy godziny temu. Nie chcę, żeby Louis był w takim stanie, w jakim był trzy godziny temu. 
Czemu to wszystko tak bardzo boli?
- Harry? - słyszę i podnoszę głowę. Wycieram policzki, wstaję i powoli podchodzę do stojącego w przejściu z korytarza do salonu Louisa. Biorę go w swoje ramiona.
- Kocham cię, słoneczko. Tak bardzo cię kocham - mówię, a Louis wtula się w moje ciało. 
- Ja ciebie też kocham - odpowiada, a ja przyciągam go jeszcze bliżej, o ile to możliwe.- Przepraszam. 
- Nie przepraszaj, nie masz za co. -Całuję czubek głowy bruneta. 
Stoimy chwilę w ciszy, wtuleni w siebie. Słyszę bicie jego serca. Czuję, jak jego ciało drga i nie wiem, czy to przez chłód panujący w mieszkaniu, czy przez lęk. Nie chcę, żeby się bał. 
- Harry, kiedy zamknąłem się w sypialni zrobiłem listę - mówi i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jaki jego głos jest słaby. 
- Jaką listę, Lou?
- Z rzeczami, które...które chcę...-jąka się a ja unoszę jego podbródek składając delikatny pocałunek na jego pięknych, cieniutkich ustach. 
- Spokojnie, powoli - mówię łapiąc jego trzęsące się dłonie. 
- Zrobiłem listę z rzeczami, które chcę zrobić zanim umrę. - mówi, a ja czuję, jak masa łez ciśnie mi się do oczu. - I chciałbym prosić cię o pomoc. Pomożesz mi? 
- Oczywiście, Lou. Zrobię wszystko, co będziesz chciał, obiecuję. - mówię ale decyzja chłopaka sprawia mi ogromny ból. Ta lista tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że wszystko rzeczywiście powoli się kończy, że go tracę, a to boli, najbardziej na świecie. 
Louis sięga do kieszeni spodni i po chwili podaje mi złożoną na cztery części kartkę. Rozkładam ją i powoli czytam każdy podkreślony punkt. Kiedy jestem przy trzech ostatnich wybucham płaczem. Przepraszam Louisa i idę do łazienki. Zamykam drzwi na zamek i opieram się o umywalkę patrząc w lustro. Moje policzki są całe mokre, a oczy zaszklone łzami. Płaczę, powtarzając w głowię treść trzech ostatnich punktów. Jestem taki bezsilny. Mam ochotę umrzeć, w tej chwili, w tej łazience.
Słyszę pukanie do drzwi i głos Louisa. Pyta, czy coś się stało. Ocieram łzy, ostatni raz zerkam na swoje odbicie w lustrze i wychodzę. Staję przed chłopakiem wbijając wzrok w podłogę. 
- Harry, wszystko dobrze? - zadaje pytanie ale ja nie jestem w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. - Harry? Proszę, powiedz coś. 
Nie patrząc na Louisa, odwracam się i idę w stronę sypialni. Kładę się na łóżku, a słona kropla ląduje na białej poduszce. To wszystko nie powinno aż tak boleć. 
Chłopak kładzie się obok, przytulając się do mnie, a ja nie potrafię tego nie odwzajemnić. Odwracam się w jego stronę i delikatnie przyciągam do swojej klatki piersiowej.  
- Płakałeś przez te trzy ostatnie punkty, prawda? -pyta Louis a ja jedynie kiwam głową. - Przepraszam, Harry, nie chciałem żeby były powodem twoich łez. Te trzy punkty są dla mnie bardzo ważne. Przepraszam. 
- Nie przepraszaj. Po prostu to dla mnie ogromnie trudne, cała ta sytuacja. To ja przepraszam-mówię cicho.
-Nie masz za co. Mi też nie było łatwo tego pisać, ale właśnie tego chcę, Harry. - mówi powoli, podczas gdy ja znów próbuję powstrzymać łzy. -Więc...pierwszy punkt to noc pod gołym niebem.
- W takim razie jutro będziemy zasypiać pod gwiazdami-uśmiecham się widząc iskierkę nadziei w oczach Louisa. Poprawiam poduszki pod naszymi głowami i przykrywam nas kołdrą. 
- Dziękuję, Haz - szepcze cicho. W odpowiedzi całuję go delikatnie w czoło po czym zasypiam i jestem niemal pewien, że on również. 


________________________________________

Heeej :) 
Jeśli to czytacie to znaczy, że przeczytaliście prolog za co ogromnie dziękuję :) Mam nadzieję, że choć trochę Wam się on podoba i postanowicie zaglądać tutaj gdy będą pojawiać się nowe rozdziały :) Proszę Was ogromnie o pozostawienie komentarzy, chciałabym poznać wasze opinie i ewentualnie coś zmienić. Są one również dużą motywacją dla mnie i samo czytanie ich sprawia mi przyjemność, nawet jeśli jest to krytyka (uzasadniona krytyka nie hejt). 


Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach po prostu napiszcie tutaj lub na twitterze (mój twitter @mycutelarreh) ;)

Rozdziały będę dodawać co sobotę (może się zdarzyć, że przełożę datę dodania ale poinformuję Was o tym wstawiając notkę) 

To chyba tyle :) 
Miłego weekendu xxx

6 komentarzy:

  1. Och, na pewno będę tu zaglądała! Ciężko mi by było nie zaglądać. Zapowiada się świetnie! Czekam na ciąg dalszy! Btw. Zaskakująco dobrze mi się to czytało. Na prawdę. Masz bardzo "Lekki" styl pisania co ja bardzo, bardzo lubię! Cóż historia będzie chyba trochę smutna, bardzo ciekawa i bardzo intrygująca. Oczywiście wg mnie. Wie musisz szybko pisać. Bo ja jestem bardzo nie cierpliwa.. (Nie wcale Cie nie poganiam). No okej. Sie rozpisałam troszkę XD

    P.S. Aha, mogłabyś mnie informować o rozdziałach? Hahah bo mam dziwnie słabą pamięć do takich rzeczy... Twitter : @Aniek640

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, podoba mi się Twój styl pisania. Trzyma w napięciu i tak strasznie szkoda mi Louisa :(. Jestem strasznie ciekawa jakie będą te 3 punkty z listy, które Harry tak przeżywał. Pisz, pisz i życzę duuużo weny i zapału!

    OdpowiedzUsuń
  3. prolog a ja już zapłakana haha
    ciekawe ci będzie dalej czekam z niecierpliwością
    :)
    mogę być informowana? @luuvmyheroes

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, jeśli już przy pierwszej notce płaczę, to co będzie dalej? Masz bardzo dobry pomysł, a prolog jest świetnie napisany, na pewno będę czytać :) // @xlarrysprincess xx

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne. i możesz mnie informować o nowych rozdziałach? @ziamburgerx

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada się bardzo ciekawie, kocham twój styl pisania i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów :) Czytając prolog mam wrażenie że to będzie smutne ff i często będę płakać :c Ale i tak wiem że warto je czytać i że mimo wszytko będą też szczęśliwe momenty + szczęśliwe zakończenie (wierzę że masz instynkt samozachowawczy i nie pozwolisz Louisowi umrzeć. Bo jeśli go zabijesz, to ci tego nie wybaczę.) Pozdrawiam i życzę weny :)
    Twoja stała czytelniczka i fanka @69_with_batman xx
    P.S
    Informuj mnie o nowych rozdziałach :D

    OdpowiedzUsuń